sobota, 18 października 2014

Rozdział 57: "Bo co? Uderzysz mnie?"

- Co ty robisz?! - Blondyn wpadł do pokoju. Wyrwał mi walizkę. 
- Wyjeżdżam. - Mówiłam z płaczem. 
- Nigdzie nie jedziesz! - Dalej miał podniesiony głos. 
- Bo co? Uderzysz mnie? - Dalej płakałam. 
- Dobrze wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił. - Jego głos zmienił się na spokojny i delikatny. 
- Już sama nie wiem. - Odeszłam od chłopaka i usiadłam bezsilnie na łożku. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Irlandczyk podszedł i przykucnął przy mnie. 
- Kochanie. Nie płacz. Przepraszam. -  Pociarał ręką o moją rękę. - Nie chciałem. Przepraszam. 
- Uważasz dalej, że jestem na tyle pusta aby sprzedawać swoje ciało na okładki gazet?! - Spojrzałam na niego. Jego oczy wyrażały smutek. 
- Nie. Kocham cię. - Przytulił mnie. Chętnie Wtuliłam się w jego ciało. - Ja poprostu chcę aby nasze dziecko miało chociaż w połowie normalną rodzinę. Aby miało matkę. 
- Ma. Ojca też. 
- Roxy dobrze wiesz jak jest. Ja jestem piosenkarzem ciągle trasy koncertowe. Nie będe mieć dużego udziału, znaczenia w jego życiu. 
- Nawet tak nie mów. 
- Mowię prawdę. Nigdy nie będzie normalnie. Zawsze ominę jakiś ważny moment w jego życiu. A ty masz być z nim zawsze. Obiecaj mi to.
- Obiecuje. 
- Roxy. Oczywiście nie będe ci zabraniał robienia tego co lubisz ale błagam cie. Narazie zajmijmy się Liasiem. On jutro wychodzi ze szpitala i bedzie nas potrzebował. 
- Dobrze. - Kolejny raz Wtuliłam się w chłopaka. - A tak wogóle to dlaczego nie jesteś w studiu? Przecież jest 13. 
- Długo cię nie było. Martwiłem się. Chciałem być w domu jak wrócisz. 
- Nie bedziesz miał przez to kłopotów? 
- Nie. Mój menager już wie dlaczego zostałem w domu. - Uśmiechnął się
- To dobrze. - Odwzajemniłam uśmiech. 
- A teraz już nie płacz. - Chłopak otarł łze spływającą po moim policzku. Uśmiechnął się pociesznie i pociągnął mnie za rękę na dół. - A teraz obejrzymy jakiś film. - Usiedliśmy na kanapie. Oczywiście Niall musiał włączyć jakiś przerażający horror. Co chwilę wtulałam się w ciało Blondyna. Było jak dawniej. Było cudownie...


**** następnego dnia ****

- Musimy już jechać! - Krzczał Blondyn. 
- Już schodzę! - Poprawiałam makijaż schodząc po schodach. 
- Gotowa?
- Tak. - Chłopak złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się do samochodu. Nialla znowu ominie dzień w studiu. Chłopcy siedzą już tam od 7 rano. Po 20 minutach byliśmy już w szpitalu. Poszliśmy do sali gdzie leżał nasz synek. Spokojnie weszliśmy. 
- Noo mały. Wracamy do domu. - Zaśmiał się Blondyn. 
- Ale najpierw się przebierzemy. - Wzięłam dziecko na ręce. - Niall idź do lekarza po wypis. - Oznajmiłam a chłopak momentalnie zniknął za drzwiami. - Moje kochane. Już wracamy do domku. Matko jaki ty jesteś duży. - Uśmiechałam się. Liam rownież się uśmiechał. Miał już pierwsze ząbki. Ubrałam go w to:


- Już jest wypisany. Możemy go zabrać do domu. - Do sali wszedł Nialler. Wziął ode mnie Liama i zapiął go w fotelik. Razem udaliśmy się do auta. Po 40 minutach bo takie były korki byliśmy w domu. 
- Chodź tata cię weźmie i nakarmi. - Horan wziął Liama z fotelika i wraz z gaworzącym dzieckiem poszedł po schodach na górę. Ja po zrobieniu dwóch kubków herbaty rownież poszłam na górę. Weszłam po cichutku do pokoju. Byłoby zupełnie ciemno gdyby nie mała lampka zapalona na stoliku. Niall leżał bokiem na łożku opierając głowę na ręce. W drogiej ręce trzymał butelkę i karmił Liasia. To wyglądało tak słodko. 
- On już nie powinien pić z butelki. Jest za duży. - Powiedziałam kładąc kubki na stoliczku nocnym. 
- Ale dzisiaj jest wyjątek. - Powiedział Nialler. Po nakarmieniu dziecka wziął i chodząc po pokoi klepał je po pleckach. 
- Wzorowy ojciec. - Zaśmiałam się. 
- No a jak. - Oboje Zaczęliśmy się śmiać. Kiedy Liam'owi się odbiło, Horan przystąpił do akcji. Posadził dziecko na podłodze. Zapewne wczesniej wyczytał, że ośmiomiesięczne dziecko potrafi już siedzieć. Sam usiadł na przeciwko niego i biorąc pluszowe zabawki i grzechotki zabawiał malucha. 
- Oj Niall, Niall. - Wzdychnęłam. 
- No co? 
- Nic nic. - Uśmiechnęłam się. Miałam czas dla siebie. Wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać internet. 
- Roxy? 
- Hmm? - Odwróciłam wzrok od laptopa i spojrzałam na Niallera. 
 -Musimy porozmawiać- Wypowiedział, a z jego ust momentalnie zszedł uśmiech. 
-Niech zgadnę, chcesz mnie zostawić?
-Tak, w dodatku zdradziłem cię z Karoliną a Harry to mój ojciec- Zachichotał- Proszę cię przestań, dobrze wiesz że nie zostawię cię nigdy bo cię kocham. 
- To o co chodzi?
- Wyjeżdżam z chłopcami w trasę. 
- Kiedy?
- Jutro. 
- Słucham?! - Odłożyłam laptopa i podeszłam bliżej. Usiadłam na łożku i wpatrywałam się w chłopaka. 
- Jutro o 12 mamy samolot. - Czułam, że moje oczy przepełniają się łzami. 
- Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?! - Podniosłam głos. 
- Nie chciałem niszczyć dnia. 
- Co nie chciałeś?! - Poderwałam się. 
- Proszę cię. Nie krzycz przy dziecku. 
- Na ile wyjeżdżasz? - Zapytałam tym razem spokojnie. Powoli usiadłam na łożku. 
-  Wyjeżdżamy w 10 miesięczną trasę. - Na 10 miesięcy?! Przecież to prawie rok. 
- Na 10 miesięcy?!
- Tak ale spokojnie. Będę do was przylatywał jak tylko znajdę czas. - Nialler wstał z dywanu, usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił...


_____________

Taaaakk! Jest i kolejny rozdział! Emocje pod sam koniec rozdziału ^^
Nieważne. Poprostu komentujcie. Narazie :*


2 komentarze: