czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 45: '' Bo moje dziecko ma się wychowywać tutaj a nie na końcu świata. ''

**** następnego dnia rano ****

- Roxy. Kochanie. Wstawaj. - Obudził mnie znajomy głos. 
- Jeszcze chwilkę. - Odparłam i Naciągnęłam kołdrę na głowę. 
- Wstawaj teraz. Jest 5:15. - Powoli usiadłam na łóżku. - Jak się czujesz? - Spojrzał na mnie z troską Horan. 
- Dobrze. 
- Boli cię brzuch?
- Na szczęście nie. 
- To Wstawaj. 
- No dobra. - Zwlokłam się z łóżka. Odrazu pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam cieplutki prysznic. Umyłam włosy. Wysuszyłam je, zrobiłam delikatny makijaż na codzień i ubrałam się w to:


Wyszłam z łazienki. 
- Ileż można siedzieć w łazience? - Zapytał Nialler karmiąc Liama. 
- No wiesz co. I tak to było krótko. - Cmoknęłam Horana w policzek. 
- Masz go. Teraz ja lecę się upiększyć. - Uśmiechnął się chłopak przekazując mi dziecko. Sam znikł za drzwiami łazienki. 
- Wracamy do domu mój mały Irlandczyku. - Powiedziałam do Liama po polsku. Chcę aby moje dziecko umiało płynnie mowić po polsku, ale wątpię, że kiedykolwiek wrócę do Polski na stałe. Raczej w Anglii jest moje miejsce. Wiadomo, tęsknię za przyjaciółmi, rodziną, ale w Londynie mam swoją małą rodzinkę. Można to tak nazwać. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Zerwałam się z łóżka. Jedną ręką odebrałam telefon. 
- Tak? - Powiedziałam do słuchawki. 
- O witaj Roxy. - Usłyszałam ciepły głos Maury. 
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się pod nosem. 
- Słyszałam, że dzisiaj wyjeżdżajcie. 
- Tak. 
- Jaka szkoda. Mam nadzieje, że jeszcze mnie kiedyś odwiedzicie. 
- Napewno. O to się proszę nie martwić. 
- To dobrze. Roxy, słuchaj. Na górze jest taki gościnny pokój. Niall ci pokaże gdzie. Idź tam i otwórz komodę. W szafce jest prezent dla Liasia. Miałam go osobiście wam dać ale niestety nie ma mnie w domu. 
- Naprawdę nie trzeba było. 
- Trzeba było. Spokojnej podróży wam życzę. Pa. 
- Do widzenia. - Rozłączyłam się. W tej chwili z łazienki wyszedł Niebieskooki. 
- Z kim gadałaś? - Zapytał. 
- Z twoją mamą. Słuchaj, gdzie jest pokój gościnny?
- Jak wyjdziesz z naszego to po prawej stronie. - Wytłumaczył. Ja Włożyłam Liasia do łóżeczka i ruszyłam do pokoju gościnnego. 
- Chodź! - Zawołałam chłopaka. 
Dopadłam szafkę i wygrzebałam z niej wielką torbę z prezentem. 
- Co to jest? - Zdziwił się Blondyn. 
- Twoja mama mówiła, że to jest prezent dla Liama. - Chłopak delikatnie się uśmiechnął. W torebce były te rzeczy:






- Jakie śliczne. - Skomentowałam. 
- No. Postarała się. Chodź przebirzemy Liasia w coś. - Zaśmiał się Niebieskooki i pociągnął mnie za rękę do naszego pokoju. Wyciągnął z łóżeczka dziecko a ja delikatnie je przebrałam. 
- Jak słodko. - Uśmiechnęłam się biorąc dziecko na ręce. Mały był ubrany w to:

- Wygląda jak miś polarny. - Zaśmiał się chłopak. 
- Wygląda słodziutko. - Dałam Blondynowi dziecko na ręce.
- Żeby nas z tobą wpuścili do samolotu, drapieżco. - Mówił do dziecka. Ja tylko mimowolnie się śmiałam. Powrzucałam nasze rzeczy do walizki. Horan w tym czasie zabawiał Liasia. On jest świetnym ojcem. Po kilkunastu minutach postawiłam walizki obok szasy.
- Dobra, jesteśmy spakowani. - Uśmiechnęłam się triumfalnie. Spojrzałam na zegarek. - Jest 6:30. Pasowałoby już jechać na lotnisko. 
- Raczej. - Przytaknął mi chłopak i wsadził dziecko do nosidełka.
- A co z wózkiem? - Zapytałam po chwili Nialla.
- Tu zostaje. W Anglii kupimy nowy.
- A to chyba, że tak. - Zaśmiałam się. Wyszliśmy z domu. Niall pozamykał dom i zapakowaliśmy się do taksówki. Po godzinie dotarliśmy na lotnisko w Dublinie. Następnie czekaliśmy kolejne pół godziny na wejście do samolotu. W końcu to nastąpiło i spokojnie weszliśmy z dzieckiem na pokład samolotu. Stewardessy mówiły, że Liam wygląda przesłodko. Usiedliśmy na zarezerwowanych dla nas miejscach. Po chwili wzbijaliśmy się w powietrze.
- Niall?
- Hmm?
- Chciałabym aby Liaś umiał mówić po polsku.
- Czemu?
- To jest dla mnie ważne. Pochodzę z Polski. Kocham ten kraj, chciałabym aby moje dziecko umiało mówić po polsku.
- No ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja nie umiem kompletnie polskiego więc nawet w domu nie rozmawiamy po polsku. A tam w przedszkolu czy w szkole też będzie musiał mówić po angielsku.
- Nigdy nie myślałeś o tym, że może by tak mieszkać w Polsce?
- Jak to w Polsce?! Ja tu mam zespół, studio. Całe życie.
- Mieszkałabym z Liamem w Polsce a ty byś nas odwiedzał.
- Nigdy się na to nie zgodzę. - Chłopak odwrócił ode mnie wzrok. Widać było, że jest strasznie zdenerwowany.
- Czemu?
- Bo moje dziecko ma się wychowywać tutaj a nie na końcu świata. - Powiedział przez zęby.
- Nie denerwuj się. Tak tylko zapytałam. - Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie chcę was stracić. - Przytulił mnie i pocałował w czoło. - Bo kiedyś prawie was straciłem. - Po jego policzku spłynęła łza.
- Niall, ty płaczesz?
- Nie. - Szybko wytarł policzek.
- Przecież widzę.
- Wydaje ci się. - Uśmiechnął się do mnie a ja nie chciałam dalej drążyć tego tematu.
- To jak z tym polskim? - Zmieniłam temat.
- Nie ma sprawy. Liaś na pewno będzie umiał mówić po polsku. Nauczysz go i może przy okazji nauczysz czegoś i mnie. - Uśmiechał się.
- Powiedz Kocham Cię. - Powiedziałam po polsku.
- Co?
- Powtórz. - Powiedziałam po angielsku. - Kocham Cię. - Tym razem wypowiedziałam to w swoim ojczystym języku.
- Kocham Cię. - Powiedział to trochę śmiesznie ale to nie ważne. Powiedział to po polsku. Natychmiastowo się w niego wtuliłam.
- Ja też cię kocham. - Powtórzyłam.



**** w Londynie ****

Samolot spokojnie wylądował. Po chwili byliśmy już w taksówce w drodze do domu.
- W końcu dom. - Uśmiechnął się Niebieskooki.
- Znowu trzeba kupić wszystkie rzeczy dla Liasia. - Pogładziłam po głowie śpiące dziecko. On jest taki grzeczny. Po dobrych 30 minutach staliśmy już pod drzwiami domu i dzwoniliśmy dzwonkiem. Otworzyła nam Pezz.
- Witajcie! - Ucieszyła się dziewczyna. Liam się obudził i się patrzył swoimi dużymi oczkami. Weszliśmy do domu i zaraz wszyscy przybiegli. Wyściskali nas.
- Ojej. A któż to? - Uśmiechała się Perrie biorąc Liasia na ręce. - Chodź do cioci. Śliczny jesteś. - Wszyscy zgromadzili się nad dzieckiem.
- Niall mogę cię na chwilę prosić? - Zwrócił się do Irlandczyka Hazza.
- Jasne. - Odeszli na chwilę na bok. Nie ważne, później dowiem się o co chodziło.
- I tak wujek Louis jest lepszy. - Śmiał się Lou biorąc Liasia od Perrie.
- Chciałbyś. - Spiorunowała go wzrokiem dziewczyna. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po chwili dziecko trafiło do Payne'a.
- Hej Liaś. Ja też mam na imię Liam, wiesz? - Uśmiechał się do dziecka Liam trzymając go za rączkę.
- Zajmijcie się nim. Ja idę wnieść te walizki na górę. - Złapałam za walizki i powoli wtaskiwałam się po schodach. Nagle Niall przerwał mi tę czynność.
- Daj. Wezmę to. - Pomógł mi z rzeczami. Weszliśmy do pokoju a to co zobaczyłam powaliło mnie na kolana. Pokój był całkowicie odnowiony. Wyglądał o tak: 



 Stanęłam jak wryta. Niebieskooki odłożył walizki i objął mnie ramieniem.
- Podoba ci się? - Pocałował mnie.
- Jasne. Tylko gdzie mały będzie spał?
- Nic się nie martw. Chłopcy zaraz się tym zajmą. - Uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy po schodach na dół do salonu.
- Chłopcy! Zajmijcie się naszym pokojem! - Krzyknął na co wszyscy razem prześcigując się pobiegli na górę.
- A ty nie idziesz? - Spojrzałam na Blondyna.
- A mam iść?
- No raczej. Pomóż im.
- Okey. - Chłopak zawrócił i z prędkością światła pobiegł na górę. Ja ruszyłam w stronę Perrie i Karoli siedzących na kanapie. Karolka trzymała moje dziecko.
- Jaki ty jesteś śliczny. - Obie wpatrywały się w maluszka.
- Kurde, nie ma tu jak go nakarmić. - Usiadłam obok ich.
- Jest. Chłopcy specjalnie kupli mleko, butelki i podgrzewacz. - Uśmiechnęła się Pezz.
- Naprawdę? - Uśmiechnęłam się.
- Naprawdę. Pójdę zrobić. - Edwards ruszyła w stronę kuchni.
- Ale się dorobiłaś. - Spojrzała na mnie Kara. Po raz pierwszy od kilku miesięcy rozmawiam z kimś po polsku.
- Dzięki. A jak ci się układa z Harrym?
- Super. On jest świetnym chłopakiem.
- To dobrze. Pamiętaj, jakbyś miała jakiś problem to zawsze możesz ze mną pogadać. - Przytuliłam dziewczynę. 
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się. W tej chwili Liam zaczął płakać.
- Już idzie ciocia. - Śmiała się Perrie. Usiadła, przejęła od Karoliny dziecko i zaczęła je karmić.
- Haha Liaś ma bardzo fajne ciocie. - Zaczęłyśmy się śmiać. - A gdzie El i Dani?
- Pojechały razem gdzieś. Nie wiemy dokładnie gdzie. - Wytłumaczyła Karolka. Nie wnikałam już bardziej. Po skończonym karmieniu tym razem Karolina zaczęła usypiać małego.
- Wy mnie we wszystkim wyręczycie. - Uśmiechałam się włączając telewizor.
- No raczej. Mamuśka musi odpocząć trochę.
- No zobaczymy czy takie chętne w nocy będziecie. - Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. W końcu Karoli udało się uśpić Liasia. Skorzystałyśmy z okazji, że chłopcy coś tam majstrują i razem oglądnęłyśmy jakieś romansidło. Po skończonym filmie przyszli chłopcy.
- Chodź kochanie. - Niall złapał mnie za rękę i zaciągnął do pokoju. Stanęłam w progu. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Niedaleko łóżka stało łóżeczko Liasia. Było śliczne:

Przy wyjściu na taras stał nowy wózek:
Niedaleko łóżeczka stał leżaczek:

Wszystko było takie śliczne. Niall pociągnął mnie do łazienki. Tam stała niebieska wanienka:





Następnie rzuciłam się Niallerowi na szyję.
- Strasznie cię kocham. - Rozpłakałam się. Chłopak mocno mnie przytulił.
- Ej, nie płacz kochanie. - Uśmiechnął się do mnie ocierając łzy z mojego policzka. Nic się już nie odezwałam tylko mocno się w niego wtuliłam.  - Chodźmy na dół. - Uśmiechnął się Nialler i objął mnie ramieniem. Zeszliśmy po schodach na dół.
- Płakałaś? - Spojrzał na mnie dziwnie Zayn.
- Tak...ze szczęścia.
- Ooo chodź tu do mnie. - Zayn rozłożył ręce. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
- A ty chodź do wujka. - Uśmiechnął się Lou i wziął Liama na ręce. - A co to mam? - Chłopak zaczął machać dziecku przed nosem małym białym misiem. Liaś dostał go od babci. Wszyscy razem usiedliśmy na kanapie wpatrując się w telewizor.
- Myśleliście nad ślubem? - Wypalił Harry.
- Nie...- Odpowiedziałam niepewnie i spojrzałam na Nialla który miał na twarzy wielki uśmiech.
- Nie? - Zdziwił się Harry.
- Jeszcze nie. - Odpowiedział Nialler i namiętnie mnie pocałował.
- No macie dziecko, kochacie się...
- Dobra Hazza, hamuj. Daj im spokój. - Wkroczył do akcji dotąd milczący Liam.
- Okey. - Odparł zrezygnowanie Harold.
- Pomyślimy nad tym. - Szepnął mi słodko na ucho Niall. Ciekawe co on kombinuje...


___________________________________

Po dłuższej przerwie tadam! Macie 45! Żyrafa jak zwykle ciesz ryjca :* A wy miśki komentujcie!

4 komentarze:

  1. Szablon gotowy do użytku! Link znajdziesz pod swoim komentarzem ->http://call-me-clown.blogspot.com/p/szablony.html?showComment=1409273219714 Jeśli będziesz miała problemy z instalacją pisz na moim asku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję, zostałaś nominowana do Liepster Blogger Awards ;** Więcej informacji znajdziesz tutaj ---------------> http://naughtylife1.blogspot.com/2014/08/liebster-blogger-awards.html <------------------

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj znac jak bd nastepny rozdzial. Do jutra :*

    OdpowiedzUsuń